poniedziałek, 14 października 2013

Recenzja "Faust Fraktal" w reż. Elżbiety Bednarskiej

Na początku października Elżbieta Bednarska zabrała nas do Browaru Mieszczańskiego, aby opowiedzieć nam historię doktora Fausta widzianą z jej perspektywy. Wybór miejsca na tak monumentalne dzieło był trafną decyzją. Wędrówka Fausta przez koleje losu oddawało symboliczne przemieszczanie się widzów pomiędzy sale Browaru. Dzięki oryginalnej scenerii i aranżacji widzowie mogli oglądać akcję z różnych perspektyw i form teatralnych. Reżyser połączyła wiele różnych gatunków sztuki – muzykę, taniec, malarstwo, literaturę, teatr. Do tej artystycznej fuzji włączyła również naukę. Oryginalnym było wprowadzenie w świat fraktali i form fraktalnych przygotowane przez fizyka dr. Zbigniewa Kletowskiego, które płynnie przechodzi w fabułę spektaklu.

Spektakl powstawał w błyskawicznym czasie. Jednak pomysł na przedstawienie, jego dramaturgia, przygotowanie adaptacji scenicznej było zaplanowane już dużo wcześniej, co też było widać w spektaklu. Nie tylko jeżeli chodzi o dobranie zespołu aktorskiego, ale także ciekawą aranżację scenograficzną autorstwa Petry Korink. Michał Szwed (Faust, Mefistofeles) włożył mnóstwo energii i serca w swoją grę. Zebrał miejmy nadzieję owocne doświadczenie. Wśród międzynarodowej obsady mogliśmy oglądać Annę von Schrottenberg (Szwajcaria) oraz Richard Schnella (Niemcy). Przez całe przedstawienie byli w kontakcie z widzami, stworzyli niepowtarzalne kreacje aktorskie. Plastyczności przedstawieniu dodała Rosabel Huguet, jej Małgorzata była archetypem piękna, malowniczym obrazem kobiety, obiektem pożądania, a zarazem niedostępnego marzenia.

Na scenie zobaczyliśmy podopieczne Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii nr 2 zaczynające swoją przygodę z teatrem. Debiut wypadł bardzo obiecująco. Były integralną częścią przedstawienia. Wśród młodzieży z większym doświadczenie wystąpili Agata Kocimska-Zych oraz Stanisław Linowski. Agata przyzwyczaiła nas z poprzednich produkcji teatralnych do swojego talentu zarówno aktorskiego jak i wokalnego. Bardzo duży progres w stosunku do debiutu w "Manhattan Medei" osiągnął Staszek Linowski.
Najmocniejszą obecnością na scenie była jednak 8-letnia Zosia Linowska. Każde jej pojawienie się elektryzowało. Emanujący z niej spokój, opanowanie potęgowało nastrój mistycyzmu. Kulminacją była scena, gdy na jej zakończenie bezgłośnie podeszła do kobiety na widowni, wzięła ją za rękę i poprowadziła do następnej sali, dając tym samym znak do przejścia dla całej publiczności.

Wiele momentów w spektaklu zachwyca, przede wszystkim finałowa scena w białym tunelu, wokół którego rozgrywała się akcja. Widzowie wyłączyli częściowo zmysł wzroku na rzecz słuchu. To przemyślana forma idealnie wpasowała się w mistykę spektaklu. Podoba się także aranżacja sceny dziedzińca cesarskiego.

Na osobne komplementy zasługuje oprawa muzyczna przedstawienia. Wspaniała Natalia Rogińska wprowadzała mistyczną atmosferę piękną grą na skrzypcach, jej muzyka była osobnym wymiarem spektaklu. O nastroju scen decydował również Konrad Rogiński - człowiek orkiestra, wirtuoz nietuzinkowych instrumentów prowadził nas muzycznie przez wszystkie sceny Fausta. Swoim ujmującym głosem wzruszała nas Agnieszka Damrych. Piosenkami napisanymi przez Łukasza Damrycha wprowadziła do przedstawienia ciepło, była przeciwległym biegunem dla mrocznego Fausta.
Gratulujemy twórcom przedsięwzięcia i zapraszamy częściej do Wrocławia.

wtorek, 1 października 2013

Zapowiedź "To moja Marilyn Monroe" w CIA

6 października o godz. 19:00 zapraszamy na "To moja Marilyn Monroe" do Centrum Inicjatyw Artystycznych (ul.Tęczowa 79/81). Bilety 20zł. Monodram w wykonaniu wrocławskiej aktorki Eweliny Niewiadowskiej gościł m.in. na 41. Ogólnopolski Festiwal Teatrów Jednego Aktora (OFTJA), a we Wrocławiu zobaczymy go zaraz przed jego wystawieniem na IV Jesiennych Spotkaniach Teatralnych w Polkowicach.

Tytuł „To moja Marilyn Monroe” sugeruje, że to jest czyjś prywatny obraz ikony popkultury. Jak się jednak okazuje bohaterką monodramu jest bardzo przeciętna aktorka, która ma kłopoty z własnym życiem i opowiada nam swoją, na pozór dość banalną, historię. A tytułowa Marilyn Monroe jest gdzieś obecna w naszej świadomości, ale zdecydowanie dalej, gdzieś na trzecim planie. Bohaterka spektaklu to aktorka. Nie jakaś wyjątkowa, zwykła, która nie zrobiła kariery i zwątpiła w sens uprawiania tego zawodu. Jej więź z legendą amerykańskiego i światowego kina nie polega na jakichś artystycznych odniesieniach. Zdaniem bohaterki tego monodramu z Marilyn Monroe łączy ją podobieństwo życiorysów. Obie panie miały okropne dzieciństwo, a potem nie specjalnie im się wiodło w kontaktach z mężczyznami. Co tu kryć, mimo bardzo licznych prób obu – było, nie było - artystek. Ta opowieść jest rwana, pełna dygresji, niedopowiedzeń, tęsknot, samotności i najróżniejszych odcieni emocji. Nie wiemy do końca, kiedy bohaterka monodramu, której ani życie, ani teatralna kariera nie poukładały się najlepiej, z nami jest rzeczywiście szczera, a kiedy zmyśla i kłamie. Bez wątpienia chce nas sobą uwieść i zainteresować. Chce, byśmy nie myśleli, że jest taką kiepską aktorką, jak o sobie mówi. Cały czas prowadzi z nami tę dość przewrotną grę. Grę, której finał jest dość zaskakujący.

piątek, 27 września 2013

Zapowiedź "Soul" na festiwalu Stacja Europa

Rozpoczął się Festiwal Stacja Wrocław, a wraz z nim soboty z teatrem. Zapraszamy 28 września o godz. 18:00 do sali sesyjnej Dworca Głównej na spektakl "SOUL" w reż. Krzysztofa Kopki. Wstęp wolny - liczba miejsc ok. 120.

"Soul" w formie interaktywnego preformance’u opowiada o przybyciu do Wrocławia amerykańskiego muzyka Paula Robesona, który w 1949 r. dał koncert w Hali Ludowej i w Pafawagu dla wrocławskich robotników. Robeson był przedstawicielem lewicy marksistowskiej i w państwach Bloku Wschodniego upatrywał przestrzeni wolności.

scenariusz i reżyseria: Krzysztof Kopka
obsada: Anita Balcerzak-Michalska, Dorota Łukasiewicz-Kwietniewska, Marzena Oberkorn
kostiumy: Ewa Wodecka-Masztalska
światło i dźwięk: Pentagrid Sound Equipment
producent wykonawczy: Teatrakcja – Agata Skowrońska-Kartvelishvili
produkcja: Ośrodek "Pamięć i Przyszłość"

Więcej o festiwalu wraz ze szczegółowym programem imprezy na stronie www.stacjaeuropa.pl

poniedziałek, 23 września 2013

Zapowiedź - Teatr Derevo z premierą na Avant Art Festival!

W dniach 3-14 października odbędzie się 6. edycja AVANT ART FESTIVAL pod hasłem „Rosja”. Zobaczymy aż trzy europejskie premiery wielkich rosyjskich teatrów awangardowych. Swoje spektakle zaprezentują Iwan Wyrypajew z Teatrem Praktika, Akhe – reformatorzy współczesnego teatru oraz Derevo – jeden z najsłynniejszych teatrów eksperymentalnych w Europie.

Derevo należy do najsłynniejszych europejskich teatrów awangardowych. Teatr został założony w 1988 roku w Sankt Petersburgu przez Antona Adasinsky’ego. Od 1997 roku artyści teatru mieszkają i pracują w Dreźnie. Przedstawienia grupy, prezentowane na wszystkich kontynentach, należą dziś do klasyki współczesnego teatru eksperymentalnego. Spektakle Dereva, zawsze bezsłowne i oryginalnie, łączą różne style i teatralne tradycje: pantomimę, taniec współczesny, butoh, rosyjską awangardę, komedię dell' arte, klaunadę, performance, physical theatre i happening. Derevo wypracowało własny, ekstrawagancki styl narracji, pełen zaskakujących konceptów, fabularnej dezynwoltury, nieustannego balansowania między skrajnościami, wreszcie zdumiewającego swą perfekcją, oryginalnego aktorstwa.

Derevo to laureaci najważniejszych nagród teatralnych m.in. rosyjskiej Złotej maski oraz Total Theatre Award, Fringe First, Herald Angel and Herald Archangel na Festiwalu Fringe w Edynburgu. We Wrocławiu Derevo zaprezentuje premierowy Midwhite. Pamiętamy Derevo z Łódzkich Spotkań Teatralnych, gdzie zaprezentowali Mephisto Waltz - perfekcyjny, poruszający, wybitny spektakl. Dlatego już niedługo czeka nas prawdziwa teatralna uczta!

Midwhite - Impart 06.10.2013 godz. 19:00

Chodzi o to, czego baliśmy się w dzieciństwie i o to, co koniecznie chcieliśmy zobaczyć za rogiem,
o to, kim chcieliśmy zostać, kiedy dorośniemy,
o loty na wysokościach i bezkarność,
o okrucieństwo, łzy i miłość,
i o zakłopotanie, kiedy mówimy komuś, co naprawdę myślimy.
O wspaniałość LUDZKIEJ GŁOWY i o tysiąc powodów, dlaczego nie teraz… nie tak… albo lepiej w ogóle tego nie robić!


Szczegółowy program oraz informacje o rezerwacji biletów na stronie: www.avantart.pl

niedziela, 22 września 2013

Zapowiedź "Faust fraktal" w Browarze Mieszczańskim

W piątek 4 października 2013 o godzinie 20:00 w Browarze Mieszczańskim we Wrocławiu odbędzie się premiera polsko-niemieckiego spektaklu "Faust fraktal" w reżyserii Elżbiety Bednarskiej. Znana z innych produkcji teatralnych m.in. "Prawiek i inne czasy" wg Olgi Tokarczuk oraz "Manhattan Medei" wg Dei Loher.

W spektaklu oprócz międzynarodowej obsady profesjonalnych aktorów (m.in Anna von Schrottenberg, Richard Schnell) na scenie zobaczymy młodzież z Ośrodka Socjoterapii nr 2 we Wrocławiu. Przedstawienie uświetni muzyka na żywo autorstwa Łukasza Damrycha, Konrada Rogińskiego oraz Natalii Rogińskiej. Spektakl może dobrze przyczynić się do wzajemnego poznania obu narodów przez optymalne medium, jakim jest teatr, sprowokować dyskusje dotyczące polsko-niemieckich relacji współczesnych i historycznych.

Premiera: 4 października 2013 o godz. 20:00 w Browarze Mieszczańskim.
Kolejne spektakle: 5, 6, 7, 8 października o godz.20.00


Autorem plakatu jest Leszek Żebrowski

środa, 4 września 2013

Relacja z "Europe Live Game" - Ad Spectatores

Uniwersalny język teatru

W wakacje sezon ogórkowy w pełni, zatem nie powinna dziwić aktywność teatralna Ad Spectatores. Dyrektor Maciej Masztalski zaprosił do Wrocławia 13 aktorów z Węgier, Słowacji, Włoch, Niemiec i Gruzji oraz wspomagających ich byłych i obecnych aktorów działających na scenie Spectatorsów. Pod okiem Anny Ilczuk oraz Jana Naturskiego przygotowali oni dwa, jakże różne spektakle. Sierpniowy projekt jest prologiem do międzynarodowych spotkań, którego finał zaplanowany jest na 2016 rok, czyli Europejską Stolicę Kultury.

Pierwszy dzień rozpoczął spektakl "Wyspa - The Island" w reżyserii Anny Ilczuk. W ciągu ekstremalnie krótkiego czasu reżyser stworzyła świetną, składającą się z dwóch wątków etiudę. Mury Browaru Mieszczańskiego stają się schronem, w którym z jakiegoś powodu znaleźli się przypadkowi ludzie różnej narodowości. Główną barierą do poznania się jest oczywiście język. Od gestu do gestu wspólnymi siłami poznajemy naszych bohaterów. Druga część dotyczyła problemów z formalną stroną adaptacji obcokrajowców w naszym mieście i była kwintesencją Live Game. Korzystając z doświadczeń zdobytych w ciągu 3 dni we Wrocławiu, aktorzy ułożyli szereg scenek opisujących co na co dzień może spotkać obcokrajowca w stolicy Dolnego Śląska. Zatem staraliśmy się znaleźć tani nocleg (w tej scence świetny Péter Árvai), traf chciał, że od przypadkiem spotkanego bezdomnego a sam nocleg wcale nie był tani, czy też szukaliśmy urzędu wojewódzkiego, aby zameldować się na pobyt tymczasowy (brawa dla Sary). Ta część kończyła się znakomitą puentą, czyli wspólnym odczytaniem przez wszystkich zagranicznych aktorów regulaminu meldunku dla obcokrajowców, który zapisany jest oczywiście tylko w języku polskim.

Jakże inną stronę teatru zaprezentował nam Jan Naturski w drugi dzień Europe Live Game. Nie skupiał się na treści, czy zabawnych scenkach rodzajowych, a na formie. Spytał swoich aktorów o najprzyjemniejsze sceny z przeszłości, a następnie ubrał je w charakterystyczny gest, ruch, mimikę oraz słowo. Zatem na scenie zobaczyliśmy szereg zsynchronizowanych i zindywidualizowanych czynności. Na finał aktorzy zaprosili całą publiczność (rozochoconą i spragnioną możliwości wyrażenia siebie) do włączenia się w choreografię etiudy.

Maciej Masztalski, autor projektu Europe Live Game, idealnie wpasował się w ideę ESK 2016. Nie chodzi o wielkie międzynarodowe superprodukcje, sprowadzanie za miliony gwiazd światowej sceny muzycznej czy też innych nastawionych na masowego odbiorcę działań, ale o wiele inicjatyw oddolnych, które w różnorodny sposób pokażą coś oryginalnego, coś innego a jednocześnie związanego z Wrocławiem. Oprócz prezentacji teatralnych nie możemy pominąć spotkania w jednym z wrocławskich pubów, podczas którego zagraniczni goście prezentowali slajdy i opowiadali o artystycznym życiu w miastach z których pochodzą. Według planu 3-letniego, jeszcze nie raz spotkamy się z międzynarodową obsadą w Browarze, a na wielki finał zostaną zaproszeni wszyscy aktorzy biorący udział w projekcie od samego, jakże udanego początku.


Zdjęcia: Ad Spectatores

niedziela, 7 lipca 2013

Recenzja "9 Rekonstrukcja" - Ad Spectatores

Daj się porwać teatrowi

Spotykamy się w jednym z wrocławskich lokali. Dokładnie dziewięć osób. Przy herbacie dyskutujemy o wszystkim zapoznając się ze sobą. Nie jest to zwykłe oczekiwanie na przedstawienie i rzeczywiście nie będzie to typowa sztuka wystawiana na deskach teatru. Do baru wchodzą dwaj mężczyźni, po krótkiej (nie ostatniej) prezentacji reguł każą zawiązać sobie oczy i wywożą nas w miejsce akcji. Luźny nastrój z knajpy udziela nam się w samochodzie, ale od momentu włączenia silnika, nasz kierowca wchodzi w rolę inspektora kryminalnego, a my przysłuchujemy się policyjnemu radiu, z którego dowiadujemy się o szczegółach okropnej zbrodni. Po krótkiej podróży wychodzimy z auta i po omacku, gęsiego wędrujemy do prawdziwej, wilgotnej, ciemnej piwnicy, gdzie znaleziono dziewięć ciał osób zamordowanych przez nieznanego szaleńca. I właśnie z tej nietypowej perspektywy przyjdzie nam śledzić losy wydarzeń. Zostajemy ułożeni tak jak w swojej chorej wizji chciał morderca. Pozostają pytania, jak mordercy udało się zwabić aż tyle osób i po kolei je mordować. Jaki miał motyw i czy coś nas jednak łączyło?

W roli dwóch inspektorów, których pracy przy wyjaśnianiu zagadkowej śmierci denatów możemy się przyjrzeć, występują Maciej Masztalski (reżyser przedstawienia) oraz Marcin Chabowski. Ich komiczne dialogi wypadły całkiem naturalnie. Trudno połączyć realia pracy inspektorów kryminalnych z komediową formą przedstawienia, ale aktorom udało się to świetnie. W powodzeniu seansu dużo zależy od zdyscyplinowanych widzów, ponieważ to oni są głównym podmiotem kreującym atmosferę przedstawienia. Kolejnym elementem jest wyjątkowa sceneria oraz gra aktorów, którzy usypiają naszą czujność humorystycznym suspensem przed finałowym zwrotem akcji.

Przechodząc do meritum, czy ostrzeżenia o przeciwwskazaniach w uczestnictwie w show mają swoje uzasadnienie w samym przedstawieniu? Tak, mają. Czy czujemy prawdziwy dreszcz emocji? Tak, czujemy. I najważniejsze, czy zagadka kryminalna jest dla nas satysfakcjonująca? Tak, jest w pełni satysfakcjonująca. Zajmij więc wygodnie swoją trupią pozycję i pamiętaj, że bez względu na wszystko nie uciekaj, w końcu znaleziono 9 ciał.

niedziela, 16 czerwca 2013

Recenzja "Wyspa bezludna"

Moja bezludna wyspa

W teatrze najważniejszym jest, aby przesłanie sztuki pod postacią artystycznej wizji twórców spotkała się z pozytywną reakcją publiczności. Aby jednak do tego doszło widz musi uwierzyć aktorom i zintegrować się z opowieścią. Bez wątpienia wychowankowie Miejskiego Ośrodka Socjoterapii nr 2 we Wrocławiu wraz z Klubem Seniora w Złotnikach sprawili, że widzowie dostali się na ich prywatną bezludną wyspę.

Elżbieta Golińska z Markiem Tyburem wykorzystali potencjał młodzieży oraz seniorów, a ich wspólna ciężka praca zaowocowała interesującym przeżyciem teatralnym. Główna postać, drewniana lalka w zależności od kierującego nim aktora była raz chłopcem, a raz dziewczynką. Dzięki temu losy głównego bohatera była bardziej uniwersalne. Główna scena czytania listów, prywatnych wypowiedzi wychowanków Ośrodka była niezwykle przejmująca. Przede wszystkim dlatego, że fragmenty listów były czytane przez samych aktorów, którzy do opowieści wnieśli tym samym prywatne odczucia i serce.

Na brawa zasługuje scenografia przedstawienia, która wprawiała w morski nastrój już przed wejściem do budynku Ośrodka. Niewielka przestrzeń strychu sprawnie przenosiła nas z pokoju na plażę, czy nawet na statek podczas sztormu. Muzyka dobrana przez Marka Tybura idealnie pasowała do dramaturgii poszczególnych scen. Nadawała spokojny nastrój narodzinom, a czasem wesołości jak przy połowie ryb. Poszczególne pieczołowicie przygotowane rekwizyty także pomagały naszej wyobraźni poczuć ducha morskiej wyprawy.

Wielotygodniowa praca młodzieży oraz seniorów z aktorami Teatru Współczesnego zaowocowała dziełem wartym tego trudu. Nie żal, że mogli zaprezentować się tylko kilka razy, gdyż sam finał to tylko zwieńczenie ich prawdziwej pracy. Na scenie pokazali profesjonalną dyscyplinę. Można tylko powtórzyć za reżyser, że młodzi aktorzy przekonali się o swoim ogromnym potencjale. "Wyspa bezludna" to krok naprzód po "Aniołach z mojej stodoły". Aktorzy pokazali, że mogą harmonijnie współistnieć na scenie. Dlatego z niecierpliwością będziemy czekać na przyszłoroczny projekt.

niedziela, 21 kwietnia 2013

Recenzja "Psychoza" - Ad Spectatores

Stany (nie)lękowe

Mona – kobieta do zadań specjalnych otrzymuje za zadanie eskorty nietypowego materiału dowodowego z miejsca zbrodni - 12 milionów dolarów. Stawka robi swoje i zamiast dostarczyć do miejsca przeznaczenia agentka postanawia przywłaszczyć sobie nietypowy bagaż. Podobno już ma bilety lotnicze za ocean, ale tę ostatnią noc spędzi wedle planu w we wrocławskim hotelu. W związku z fabułą „Psychozy” luźno opartej na filmie Alfreda Hitchcocka nie dziwi samo miejsce grania przedstawienia (Art Hotel). Miejsce natomiast determinuje formę spektaklu – słuchowiska teatralnego z elementami gry aktorskiej.

Niestety coś co ma być mocnym punktem w dobrym kryminale, czyli logiczna i wciągająca fabuła, kuleje w „Psychozie”. Przeszywający ciszę dzwonek telefonu pokojowego i szept recepcjonisty w słuchawce proszący o nie odzywanie się stoją w sprzeczności ze sobą. Dwójka agentów, którym przydzielono zadanie eskorty Mony, podczas tajnej akcji zostawia naładowane Waltery w szatni hotelu i beztrosko idzie na kolację. Choć to jeszcze nic w porównaniu z tym na co godzą się na finał.

Trudna w odbiorze jest chronologia wydarzeń. Akcja, którą widzimy dzieje się w czasie rzeczywistym, a ta którą słyszymy w retrospekcjach. Nie pomagają komunikaty „pół godziny wcześniej”, które słyszymy w słuchawkach, trudno je zastosować do tak nielinearnej fabuły. Mniej więcej w połowie słuchowiska dajemy sobie spokój z porządkowaniem wydarzeń i łączymy fakty na żywioł.

Mimo wszystko, dużym postępem w stosunku do słuchowiska „Hemofilia - Klątwa Habsburgów” są elementy gry aktorskiej, które możemy obserwować na żywo, jednak można mieć do niej kilka zastrzeżeń. Mona reaguje bardziej jak bezbronna licealistka niż wyszkolona agentka specjalna. W popłochu rygluje drzwi i nerwowo chowa pieniądze przed ewentualnymi włamywaczami by za chwilę beztrosko zamówić herbatę do pokoju. Wielokrotnie w panice szarpie za klamkę próbując otworzyć zamknięte drzwi, ale jeszcze przed chwilą dała się przekonać do wyjścia z pokoju, gdzie po korytarzu krążą niebezpieczni intruzi. Dużo bardziej przekonujący jest Bruno (Włodzimierz Chomiak). Począwszy od niepozornego i dowcipnego pokojowego, po ciekawą przemianę na finał.

Kryminały w Ad Spectatores powinny iść w stronę „Zabójstwa przy Rue Morgue”, ale na pewno nie powinno się porzucać ciekawych przestrzeni teatralnych. Ciekawe tylko czy ten kompromis możliwy jest do osiągnięcia. Czy nie wygodniej posadzić widzów na stołkach i nałożyć im słuchawki na uszy oraz (o zgrozo!) klapki na oczy?

czwartek, 18 kwietnia 2013

Zapowiedź IX Mandala Performance Festival

W dniach 26-28 kwietnia zapraszamy na IX Międzynarodowy Festiwal MANDALA PERFORMANCE. To jedno z najważniejszych wydarzeń w sferze teatru tańca i ruchu w Polsce. Podczas tegorocznej edycji na scenach Centrum Sztuki Impart oraz Centrum Inicjatyw Artystycznych zaprezentują się artyści polskiej i zagranicznej sceny teatru tańca i sztuk performatywnych. To wyjątkowa okazja, aby zobaczyć artystów, którzy nierzadko pierwszy raz goszczą w naszym kraju, a przede wszystkim zapoznanie się ze starannie wyselekcjonowaną sztuką.

Podczas tegorocznej edycji Mandali wystąpią między innymi: brazylijski artysta Fernando Belfiore, absolwent School for New Dance Development w Amnsderdamie, który wystąpi z "You must" oraz "Billions", Simon Tanguy - laureat ITS Festival Amsterdam Choreography Award 2011 przyjedzie ze spektaklem "Japan", w którym zgłębia temat ciała jako nośnika informacji. Magdalena Tuka, Myles Stawman oraz Anita Wach zagrają "Cold Feet", w którym ruch, taniec i tekst połączone są ze sztukami wizualnymi.

Organizator:
Centrum Sztuki Impart
Biuro Festiwalowe IMPART 2016
ul. Mazowiecka 17, Wrocław
Centrum Inicjatyw Artystycznych, ul. Tęczowa 79/81

Więcej o Festiwalu wraz z informacją o rezerwacji biletów: Mandala 2013 oraz na blogu mandalaperformance.blogspot.com

niedziela, 14 kwietnia 2013

Recenzja "Dom Bernardy Alba" - Wrocławski Teatr Pantomimy

Miłość fatalna

Wrocławski Teatr Pantomimy im. Henryka Tomaszewskiego uraczył nas spektaklem niezwykłym, wzbudzającym wiele pozytywnych odczuć i refleksji. „Dom Bernardy Alby” na motywach dramatu Federico García Lorca opowiada o miłości, pożądaniu, dumie i strachu. Wszystkie te uczucia w przejmujący sposób przeniósł na scenę żeński zespół Teatru Pantomimy.

Bernarda Alba po śmierci męża ogłasza swoim pięciu córkom 8-letnią żałobę, która nie ogranicza się jedynie do przywdziania czarnych szat, ale również zabrania wszelkich kontaktów z mężczyznami oraz opuszczania dworu. Tym samym bardziej niż utraty ojca, współczujemy młodym dziewczętom perspektywy długoletniego więzienia obyczajowego. Dlatego nie dziwi nas, że silniejsza od matczynych zakazów jest zwykła potrzeba bycia z ukochanym.

Brak bezpośredniej obecności Pepe el Romano jest świetnym zabiegiem reżyserskim, dzięki któremu możemy podziwiać sceny zalotów Amelii (pełna wdzięku Agnieszka Charkot) czy też fenomenalnego flirtu z fantomowym kochankiem Adeli (Monika Rostecka-Komorowska). Centralnym rekwizytem na scenie jest lustro, będące zarówno symbolem młodzieńczej kobiecej próżności, ale zasłonięte jest metaforą żałoby. W oknie skrywającym harmider tętniącego życiem świata przeglądamy się jak z okna więzienia.

Na wyróżnienie zasługuje oprawa muzyczna spektaklu, świetnie dobrane utwory oddają klimat przedstawienia, są częścią historii. Od romantycznej ballady „La prima vez” po muzykę potęgującą napięcie w scenach gniewu Bernardy.

"Dom Bernardy Alba" to spektakl na najwyższym poziomie nie tylko technicznym. Dzięki zdolnym aktorkom jest subtelny i jednocześnie bardzo sugestywny. Pełen symboliki mocno oddziałuje na wyobraźnię widza.

sobota, 13 kwietnia 2013

Recenzja "Poławiacze papieru" - Wrocławski Teatr Pantomimy

W oparach absurdu

Stopniowo, formularz po formularzu obywatel K. (Mariusz Sikorski) staje się zakładnikiem machiny urzędniczej. Z pozoru błaha sprawa całkowicie zmienia życie przypadkowego człowieka. Celem działań machiny nie jest pomoc w załatwieniu problemu, a jedynie zaspokojenie pragnienia władzy nad obywatelem. Z góry przegraną walkę K. z bezdusznym systemem możemy obserwować w przedstawieniu „Poławiacze papieru” Wrocławskiego Teatru Pantomimy.

Spektakl w całkowicie męskiej obsadzie posługuje się minimalistyczną scenografią, która podkreśla słabość jednostki w obliczu konfrontacji z silniejszym i co ważniejsze bezlitosnym przeciwnikiem. System najpierw skutecznie doprowadzi obywatela do utraty zmysłów, a następnie udręczonego z łatwością uwięzi. Jedynym wyjściem z tej sytuacji jest znalezienie następnej ofiary, która wyrwie z matni obywatela K., ale okaleczony nigdy nie powróci do normalnego funkcjonowania.

Ważną rolę w przedstawieniu odgrywa opracowanie muzyczne autorstwa reżysera spektaklu. Wykorzystano tu muzykę Wojciecha Kilara z filmów: Salto i Perła w koronie, tradycyjną muzykę klezmerską oraz utwór Time Lapse Michaela Nymana. Harmonijnie wprowadza nas w klimat surrealizmu, stając się wartościowym partnerem dla aktorów.

„Poławiacze papieru” w reżyserii Zbigniewa Szymczyka to ciekawa inscenizacja motywów powieści Kawki i udana próba uwspółcześnienia jego dzieł. Aktorzy bawią się perspektywą, idealnie współgrają na scenie, z talentem wykorzystują rekwizyty i przede wszystkim bez słów wprowadzają nas w absurdalny świat bezdusznego systemu.