poniedziałek, 14 października 2013

Recenzja "Faust Fraktal" w reż. Elżbiety Bednarskiej

Na początku października Elżbieta Bednarska zabrała nas do Browaru Mieszczańskiego, aby opowiedzieć nam historię doktora Fausta widzianą z jej perspektywy. Wybór miejsca na tak monumentalne dzieło był trafną decyzją. Wędrówka Fausta przez koleje losu oddawało symboliczne przemieszczanie się widzów pomiędzy sale Browaru. Dzięki oryginalnej scenerii i aranżacji widzowie mogli oglądać akcję z różnych perspektyw i form teatralnych. Reżyser połączyła wiele różnych gatunków sztuki – muzykę, taniec, malarstwo, literaturę, teatr. Do tej artystycznej fuzji włączyła również naukę. Oryginalnym było wprowadzenie w świat fraktali i form fraktalnych przygotowane przez fizyka dr. Zbigniewa Kletowskiego, które płynnie przechodzi w fabułę spektaklu.

Spektakl powstawał w błyskawicznym czasie. Jednak pomysł na przedstawienie, jego dramaturgia, przygotowanie adaptacji scenicznej było zaplanowane już dużo wcześniej, co też było widać w spektaklu. Nie tylko jeżeli chodzi o dobranie zespołu aktorskiego, ale także ciekawą aranżację scenograficzną autorstwa Petry Korink. Michał Szwed (Faust, Mefistofeles) włożył mnóstwo energii i serca w swoją grę. Zebrał miejmy nadzieję owocne doświadczenie. Wśród międzynarodowej obsady mogliśmy oglądać Annę von Schrottenberg (Szwajcaria) oraz Richard Schnella (Niemcy). Przez całe przedstawienie byli w kontakcie z widzami, stworzyli niepowtarzalne kreacje aktorskie. Plastyczności przedstawieniu dodała Rosabel Huguet, jej Małgorzata była archetypem piękna, malowniczym obrazem kobiety, obiektem pożądania, a zarazem niedostępnego marzenia.

Na scenie zobaczyliśmy podopieczne Młodzieżowego Ośrodka Socjoterapii nr 2 zaczynające swoją przygodę z teatrem. Debiut wypadł bardzo obiecująco. Były integralną częścią przedstawienia. Wśród młodzieży z większym doświadczenie wystąpili Agata Kocimska-Zych oraz Stanisław Linowski. Agata przyzwyczaiła nas z poprzednich produkcji teatralnych do swojego talentu zarówno aktorskiego jak i wokalnego. Bardzo duży progres w stosunku do debiutu w "Manhattan Medei" osiągnął Staszek Linowski.
Najmocniejszą obecnością na scenie była jednak 8-letnia Zosia Linowska. Każde jej pojawienie się elektryzowało. Emanujący z niej spokój, opanowanie potęgowało nastrój mistycyzmu. Kulminacją była scena, gdy na jej zakończenie bezgłośnie podeszła do kobiety na widowni, wzięła ją za rękę i poprowadziła do następnej sali, dając tym samym znak do przejścia dla całej publiczności.

Wiele momentów w spektaklu zachwyca, przede wszystkim finałowa scena w białym tunelu, wokół którego rozgrywała się akcja. Widzowie wyłączyli częściowo zmysł wzroku na rzecz słuchu. To przemyślana forma idealnie wpasowała się w mistykę spektaklu. Podoba się także aranżacja sceny dziedzińca cesarskiego.

Na osobne komplementy zasługuje oprawa muzyczna przedstawienia. Wspaniała Natalia Rogińska wprowadzała mistyczną atmosferę piękną grą na skrzypcach, jej muzyka była osobnym wymiarem spektaklu. O nastroju scen decydował również Konrad Rogiński - człowiek orkiestra, wirtuoz nietuzinkowych instrumentów prowadził nas muzycznie przez wszystkie sceny Fausta. Swoim ujmującym głosem wzruszała nas Agnieszka Damrych. Piosenkami napisanymi przez Łukasza Damrycha wprowadziła do przedstawienia ciepło, była przeciwległym biegunem dla mrocznego Fausta.
Gratulujemy twórcom przedsięwzięcia i zapraszamy częściej do Wrocławia.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz